emerita (in spe) weekendowa


W sobotę najpierw spotkanie na wystawie M. na zaproszenie M. Kilkoro znajomych (między innymi K.), miłe rozmówki, tylko o obrazach nie było jak pogadać. Potem Święto Grzyba w Osiecznej. Nie było niestety świeżych grzybów do kupienia, ale były różne przysmaki, jak zupa kurkowa czy salceson grzybowy (czyli grzyby w galarecie, zatwierdzony urzędowo lokalny przysmak kociewski). Cztery stoiska Kół Gospodyń Wiejskich serwowały też inne małe dania, np. ruchanki (racuchy) czy ciasta – obłędnie kuszące i w wielkiej obfitości, jak to na wsi. Sprzedawano dużo przetworów i zapraw, oprócz grzybków marynowanych dżemy, owoce, borówki, żurawina, a także domowy ser (taki robiony na parze), masło, mleko. Były też stoiska z jarmarkowym badziewiem, ale nie za dużo. Ja kupiłam dżemy z czarnej porzeczki i jagód, pigwę dla dorosłych (ze spirytusem, coś w rodzaju ratafii), borówki i ser. Było niestety zimno, ale i tak atmosfera bardzo miła. Co ciekawe – był tylko jeden, mały i usytuowany nieco z boku punkt sprzedaży piwa; widziałam jedynie dwie osoby z piwem – jedna przy stole, jedna stała z boku. Co za kontrast z niedawnym wspomnieniem plażowym – na plaży prawie każdy dorosły sączy piwo, w knajpkach nikt nie pije kawy, herbaty, wody, soku, coli, tylko piwo.












W niedzielę w Orłowie targ Dary Ziemi. Było dużo wystawców z roślinami ogrodowymi – zachwyciły mnie trawy. Mnóstwo pyszności na słono i słodko, ostro i łagodnie, my zjedliśmy kawałek tarty z owocami leśnymi, na spodzie z kaszą jaglaną – rewelacja. Trochę warzyw, sery, sporo różnych nalewek, kuchnie „egzotyczne” (Azerbejdżan, Bułgaria), a także inne, jak biżuteria (ładna, bursztyn z drewnem) czy wiklina (prawdziwa). I jak zwykle trochę badziewia. Estrada z ludowymi (bardziej folko-polo) występami, miejsce piknikowe i stoły z krzesłami. Zauważyłam, że stoiska z wędlinami, których nie było dużo, nie cieszyły się zbytnim powodzeniem, tak jak i jedno z wyrobami z dziczyzny (myśliwskie). Ale oczywiście, tłumna klientela to nie był elektorat PiS, raczej liberalna, lepiej sytuowana – produkty nie były tanie, a wstęp był płatny. Kupiłam majonez wegański mango/curry (pyszny!) i mały wiklinowy koszyczek.
Moje zakupy (bez sera)



Po targu poszliśmy na spacer do Orłowa – bosko! Cudowna pogoda, wspaniałe widoki, mnóstwo niedzielnych, szczęśliwych spacerowiczów. Zjedliśmy lody, a ja się, spacerując po molo, czułam jak na przedwojennej pocztówce.






Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wakacje

Podwójne 500

Cortona