Posty

Wyświetlanie postów z 2022

Perugia

Obraz
Pierwsze (ale nie dziewicze) wrażenie – miasto nieoczywiste. Nie dziewicze, bo byłam tam w 1994 roku. Mieszkaliśmy wtedy z przyjaciółmi w domu nieopodal Pozzo (Valdichiana). Pewnego dnia wyskoczyliśmy do Perugii. Niewiele z tego wyskoku pamiętam – pinakotekę, oczywiście fontannę, i chyba tyle. Pamiętam też, że poszliśmy coś zjeść, dzieci przyjaciół, szesnastolatek i około dziesięciolatka, domagały się pizzy, a restauracja, w której zasiedlimy, pizzy nie serwowała, więc były jakieś kwachy (raczej kwaski J , nie pamiętam, czy młodzi się pogodzili z brakiem pizzy, czy zmieniliśmy lokal. Nieoczywiste – bo zaskoczyło mnie jak stolica Umbrii od pierwszego wejrzenia różni się od toskańskiej Florencji. Nie chodzi mi o różnicę w zabytkach, itp., to wiadomo. Florencja jest cudowna, ja jestem zakochana w każdym jej kamieniu, w każdym zaułku i każdym jej widoku, ale jest jednak pewnego rodzaju skansenem (tzw. centro storico), prawda, że nie aż takim, jak Wenecja. W Perugii spodziewałam się czego

Muzealnie

Obraz
  Muzealnie Wylookałam w Cortonie ciekawą wystawę:   Ja w ogóle generalnie lubię wystawy w małych, toskańskich miastach, to znaczy – lubię tutejsze muzea i pokazywane w nich wystawy czasowe. Staram się, żeby nic mi nie umknęło. Ponadto MAEC, czyli Museo dell”Accademia Etrusca e della Citt á di Cortona to jedno z najciekawszych muzeów w Toskanii, a pewnie i jedno z najstarszych w całych Włoszech – jego początek datuje się na 1727 rok. Jest to też jedno z najstarszych świadectw naukowego zainteresowania cywilizacją i kulturą Etrusków. Wystawa to prezentacja kolekcji szkiców archotektonicznych, autorstwa n ie tylko Pietro da Cortona. Same szkoce, acz bardzo cenne i ciekawe, byłyby jednak dla przecoętnego wodza z byt nużące, dopełnione sa więc nie tylko ciekawymu informacjami na tablicach, ale też wizualizacjami i makietami, pokazujacymu różne warianty realizacji. Obiecywałam sobie, że tylko to, bo przecież stałe zbiory muzeum znam już bardzo dobrze, ale oczywiście obietnicy tej

Taki mamy klimat i wakacyjne czytanki

Obraz
  Jest jak jest, czyli upał, słońce, sucho – klimat mamy taki, jak widać.   Na szczęście dom jest z kamienia, okna zaopatrzone w okiennice (już dawno przestałam się dziwić, że Włosi zamykają okiennice nie w nocy, w obawie przed, powiedzmy włamaniem, a w dzień, przed słońcem), na zewnątrz trochę cienia zawsze się znajdzie, jak nie w tym kącie to w innym, da się żyć. I można czytać. Ponieważ jeżdżę do Włoch od wielu lat, czuję się tu jak w domu i ten kraj mnie zwyczajnie kręci, to jestem wdzięcznym obiektem do prezentowania mu licznych na rynku w Polsce książek o tematyce włoskiej. A to że ktoś pojechał i mu się podobało, a to inny opowiada, co widział, jeszcze inny wykłada filozofię życiową Włochów albo tłumaczy ich obyczaje i kulturowość (pamiętam książkę Anglika, chyba prominentny dziennikarz to był/jest?, który wychwalając kuchnię włoska, autorytatywnie stwierdza, że serów niestety Włosi nie umieją dobrych robić…; w przeciwieństwie do Anglików, rzecz jasna; zdaje się, że w Pols

Wakacje 2022 start

Obraz
Od czwartku w podróży, wczoraj popołudniu nareszcie na miejscu. Dom stoi i czeka. Wieczorem na kolacje do naszej ukochanej La Vecchia Rota w malutkim, acz bardzo historycznym Marciano della Chiana. Oczywiście pełno, oczywiście młodziutka kelnerka mówi, ze bez prenotazione nie da rady, oczywiście szukamy wzrokiem padrone Massimo, oczywiście śmieje się i wskazuje stolik. Jest pysznie i wesoło, padrone żartuje (z nas tez), znajoma kelnerka rzuca kilka slow w biegu, ludzie jedzą, piją, śmieją się, pokrzykują – oprócz nas sami Włosi; uwielbiam patrzeć na Włochów przy stole!  W pewnym momencie, gdzieś tak ok. 22, padrone mówi, ze za chwile przejdzie procesja… I idzie, od strony kościoła, z orkiestrą, a jakże! Te dwa porządki się jakby dopełniają – ludzie przy stołach i (raczej) radosna procesja, sacrum – profanum. Na koniec prosimy o kawę i pytamy o nocino (obłędny likier orzechowy, który Massimo sam robi), kelnerka się uśmiecha, ale kręci głowa, ze nie ma, proponuje limoncello i inne amari,

Gość w dom

Obraz
Kręcę się (wczoraj) w kuchni, balkon szeroko otwarty, kot siedzi w pokoju pod krzesłem jak pies w budzie. Słyszę jakiś pisk - dziwny, ale za bardzo się nie przejmuję. Myślę, że to może pleszki, które słyszę siedząc na balkonie. Po chwili znowu –  może pleszki przyleciały na balkon? Wchodzę do pokoju i widzę ptaka, który leci w stronę biblioteczki i siada na asparagusie! (po drodze robi białą kupę). Zamieram, robię zdjęcie, sikorka, dziobek szeroko otwarty, czyli stres na maksa. Idę po duży wachlarz, podchodzę ostrożnie, zbliżam wachlarz, chce ją jakoś nakierować na balkon, ale ona nic, siedzi nieruchomo z otwartym dziobkiem. Odkładam wachlarz, biorę ją w ręce, muszę użyć trochę siły, żeby oderwać ją od gałązki, ptaszyna nieruchoma, ale serduszko trzepocze jak szalone, wynoszę na balkon, zostawiam w skrzynce z bluszczem, zamykam drzwi. Ona siedzi nieruchomo, po jakimś czasie zamyka dziobek, robi dwa kroki, siedzi, rozkłada lekko skrzydła –  jakby próbowała, czy są? –  po chwili podlatuj

W poszukiwaniu okruchów dobrych wiadomości

Myślę, że 24 lutego 2022 przejdzie do historii. Ja cały czas nie mogę uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Mój umysł próbuję to wypierać. Nie pozwalam. Najgorsze są poranki, kiedy ze ściśniętym gardłem sięgam po tablet, żeby sprawdzić wiadomości. I potem kilka razy w ciągu dnia. Czy się boję? w sensie – o siebie, że wojna się rozleje, że zapuka i do moich drzwi? Tak bardzo żal mi Ukrainy, że nie mam już emocjonalnej przestrzeni nawet na strach.   Z jednej strony cieszę się, że się nie poddają, że walczą, że są dzielni, zdeterminowani, z drugiej zdaję sobie sprawę, jakim to się dzieje kosztem, i że tak naprawdę nie mają szans – przecież Putin się nie cofnie, bo niby jak? Powie – przepraszam was, kochana Ukraino, nie myślałem, ze aż tak wam zależy na niepodległości, na otarcie łez oddam wam Krym? Jest tym bardziej rozwścieczony oporem, którego się chyba w takim natężeniu nie spodziewał. Pocieszające są protesty w Rosji, acz nikłe, ale są, co przy takim zamordyzmie jest godne podziwu.

Wycieczka do ZUS

Obraz
Jestem na garnuszku ZUS, co chwalę sobie we wszystkich aspektach, oprócz tego najważniejszego, czyli finansowego. Nadal pracuję – zlecenia. Nie jest to regularne, tylko zadaniowe, raz więcej, raz mniej, ale jakieś składki do ZUS kapią. Nie bardzo rozumiem, dlaczego nie jest to od razu automatycznie naliczane (tak jak np. odsetki), ale nie jest i trzeba złożyć wniosek o przeliczenie emerytury. Żeby było fajniej, taki wniosek można złożyć tylko raz w roku. W moim wypadku nie ma to aż takiego znaczenia, bo kwoty są niewielkie, ale jak ktoś pracuje na etacie czy w innej formie, ale tak jakby na etacie, czyli ma comiesięczne wpływy, to może tracić sporo. Zatem wybrałam się do ZUS, co by właściwy wniosek złożyć, a doszedłszy zobaczyłam…   i zwątpiłam, bo nienawidzę kolejek. Ale że akurat byłam w trakcie odpowiadania na trzy smsy i cztery maile, to postanowiłam poklikać stojąc a nie idąc, a przy okazji – być może – zorientować się, czy kolejka ta tylko stoi, czy też się porusza. To była d

Czytać czy pisać? Lektury roku minionego

Jednym z powodów założenia tego bloga był zamiar sumiennego notowania przeczytanych książek i związanych z tym wrażeń, skojarzeń, refleksji. Tak było, a jest jak jest. Szkoda, może się poprawię, bo naprawdę mi na tym zależy. Czytam bardzo różne rzeczy, zawsze po kilka na raz – bo jedno przy łóżku – przed snem, drugie do porannej kawy, (latem) trzecie na balkonie, czwarte na czytniku/telefonie do czytania poza domem. I zdarza mi się zapomnieć, co właściwie przeczytałam, ale to pół biedy, bo jak biorę do ręki to sobie przypominam. Gorzej, że nie pamiętam własnych myśli, które się przy lekturze roiły – nie to, żeby były nadzwyczaj oryginalne, ale dla mnie ważne, bo one dopełniają mi lekturę. Książka to nie tylko to, co napisane, ale też relacja, jaka się wytwarza w trakcie czytania (chyba o tym pisała Tokarczuk, może w Lalka i perła? ). Jednak, kiedy mam usiąść i napisać, to często myślę, że może zamiast pisać warto coś jeszcze przeczytać? Swoiste perpetuum mobile – samonapędzająca się ni