Posty

Podwójne 500

Obraz
  Cortona celebruje Signorelli 500, a Citta della Pieve Perugino 500 – obaj panowie ok. 1450–1523. W Citta bardzo ciekawa wystawa. Kuratorom udało się poprzez niewielki wybór dzieł zarysować obraz twórczości Perugina syntetyczny i możliwie pełny – tego brakowało mi w Cortonie.  Przy tej okazji udostępniono to, co pozostało z fresków w Santa Maria dei Servi. Na zniszczony fresk Zdjęcie z krzyża nakładana jest wizualizacja rekonstrukcji.  Zajrzeliśmy tez do Oratorio Santa Maria dei Bianchi, siedziby konfraterni Disciplinati Bianchi – uroczy Pokłon Trzech Króli, i intersujący ikonograficznie, bo widać i Króli (Magów), na pierwszym planie, i pasterzy, w głębi, w partii środka. Osobiści widzę tylko dwóch króli, no chyba że trzeci gdzieś bez korony. Zagadka – gdzie w Citta delle Pieve trzymają piłki? J

Cortona

Obraz
  Nareszcie! Odkąd dowiedziałam się o wystawie Signorelli 500, organizowanej w jego rodzinnym mieście w 500-lecie śmierci, nie mogłam się doczekać tegorocznych wakacji. Cortona leży rzut beretem od naszej toskańskiej miejscówki. Wczorajszy dzień upłynął pod znakiem Luki Signorellego. Wystawą odrobinkę byłam zawiedziona. Jest niewielka, nie ma na niej obrazów z choćby sąsiedniego Museo Diocesiano, nie ma też opcji biletu zachęcającego do odwiedzenia drugiej placówki. Jest katalog – w wersji dużej, średniej i małej, ale wszystkie tylko po włosku. Na wystawie można obejrzeć niezły film o życiu i twórczości Signorellego, mowa w nim o wielkich realizacjach ściennych, jak Monte Olivieto i Orvieto, mowa o aktywności w okolicznych miejscowościach, pokazana jest mapka z zaznaczonymi m.in. Foiano della Vchiana, Lucigano, Castglion Fiorentono, ale już bez prezentacji dzieł. A na samej wystawie tylko informacje o poszczególnych obrazach, biografia bardzo syntetyczna. Brakowało mi szerszej perspe

Wakacje

Obraz
w toku.  Przyjechaliśmy w sobotę, jak zwykle tam gdzie zawsze. Trafiliśmy jak śliwka w gorący kompot, potem przeżyliśmy dwa dni burzowo-ulewne, raz zmoczyło nas to tzw. suchej nitki. Teraz ma być znowu ciepło, może nawet bardzo, ale poranek jest rześki, nie narzekam. Niczego specjalnego jeszcze nie doświadczyliśmy, bo na początek rzuciliśmy się na poszukiwanie sklepów z wyposażeniem wnętrz - lampy, firany, lustra... Nawet odwiedziliśmy Outlet Village, gdzie zakupiłam firankę, znaczy – zapłaciłam, do odebrania w środę. Nie wiem, czy dobrze zrobiłam – 125 €, jest ładna, ale czy będzie dobrze wyglądała? czy nie jest za gęsta? Poza tym n ic, naprawdę, nie ma na czy oka zawiesić, nie wiem, może n ie umiemy znaleźć właściwych sklepów. Wczoraj cały dzień pod Perugią, mieliśmy w palnie jeszcze jedno miejsce, ale M powiedział, że nie, że dość, może trzeba przestać szukać, to coś fajnego samo się znajdzie. Za to pchli targ w tym roku udany – kupiłam dzbanek, torbę, stojak na parasole i dwa obr

Podsumowanie roku

Przeszłam spacerowo 2308,52 km (według apki w telefonie), co daje dzienną średnią 6,3 km. Myślę, że nieźle, jak na 63-latkę – a! średnia 6,3 w 63 roku życia!; cóż za symbolika! – choć mogłoby być lepiej. Postanowiłam sobie robić dziennie trochę więcej niż średnia ubiegłoroczna, żeby ona o to trochę rosła, ale jak dotąd mi się nie składa – albo mi się nie chce, albo mam cos do zrobienia, załatwienia, wypełnienia, albo co innego. Wygląda, że dziś będę mogła w końcu, pierwszy raz w tym roku. przejść pełnowymiarowy dystans. Przeczytałam 53 książki, co daje średnią ciut więcej niż jedna tygodniowo. Tu nie bardzo widzę możliwość zwiększenia mocy, co mnie martwi, bo stosy do przeczytania się piętrzą i rosną zamiast maleć. W tej ponad pół setce były dwie lektury powtórne: Wojciech Karpiński, Pamięć Włoch i Edmund de Waal, Biały szlak , pozostałe w większości świetnie lub bardzo dobre albo przynajmniej ciekawe, czyli czas niestracony. Ich wymienianie nie ma sensu, to może odwrotnie, bo kilk

Perugia

Obraz
Pierwsze (ale nie dziewicze) wrażenie – miasto nieoczywiste. Nie dziewicze, bo byłam tam w 1994 roku. Mieszkaliśmy wtedy z przyjaciółmi w domu nieopodal Pozzo (Valdichiana). Pewnego dnia wyskoczyliśmy do Perugii. Niewiele z tego wyskoku pamiętam – pinakotekę, oczywiście fontannę, i chyba tyle. Pamiętam też, że poszliśmy coś zjeść, dzieci przyjaciół, szesnastolatek i około dziesięciolatka, domagały się pizzy, a restauracja, w której zasiedlimy, pizzy nie serwowała, więc były jakieś kwachy (raczej kwaski J , nie pamiętam, czy młodzi się pogodzili z brakiem pizzy, czy zmieniliśmy lokal. Nieoczywiste – bo zaskoczyło mnie jak stolica Umbrii od pierwszego wejrzenia różni się od toskańskiej Florencji. Nie chodzi mi o różnicę w zabytkach, itp., to wiadomo. Florencja jest cudowna, ja jestem zakochana w każdym jej kamieniu, w każdym zaułku i każdym jej widoku, ale jest jednak pewnego rodzaju skansenem (tzw. centro storico), prawda, że nie aż takim, jak Wenecja. W Perugii spodziewałam się czego

Muzealnie

Obraz
  Muzealnie Wylookałam w Cortonie ciekawą wystawę:   Ja w ogóle generalnie lubię wystawy w małych, toskańskich miastach, to znaczy – lubię tutejsze muzea i pokazywane w nich wystawy czasowe. Staram się, żeby nic mi nie umknęło. Ponadto MAEC, czyli Museo dell”Accademia Etrusca e della Citt á di Cortona to jedno z najciekawszych muzeów w Toskanii, a pewnie i jedno z najstarszych w całych Włoszech – jego początek datuje się na 1727 rok. Jest to też jedno z najstarszych świadectw naukowego zainteresowania cywilizacją i kulturą Etrusków. Wystawa to prezentacja kolekcji szkiców archotektonicznych, autorstwa n ie tylko Pietro da Cortona. Same szkoce, acz bardzo cenne i ciekawe, byłyby jednak dla przecoętnego wodza z byt nużące, dopełnione sa więc nie tylko ciekawymu informacjami na tablicach, ale też wizualizacjami i makietami, pokazujacymu różne warianty realizacji. Obiecywałam sobie, że tylko to, bo przecież stałe zbiory muzeum znam już bardzo dobrze, ale oczywiście obietnicy tej

Taki mamy klimat i wakacyjne czytanki

Obraz
  Jest jak jest, czyli upał, słońce, sucho – klimat mamy taki, jak widać.   Na szczęście dom jest z kamienia, okna zaopatrzone w okiennice (już dawno przestałam się dziwić, że Włosi zamykają okiennice nie w nocy, w obawie przed, powiedzmy włamaniem, a w dzień, przed słońcem), na zewnątrz trochę cienia zawsze się znajdzie, jak nie w tym kącie to w innym, da się żyć. I można czytać. Ponieważ jeżdżę do Włoch od wielu lat, czuję się tu jak w domu i ten kraj mnie zwyczajnie kręci, to jestem wdzięcznym obiektem do prezentowania mu licznych na rynku w Polsce książek o tematyce włoskiej. A to że ktoś pojechał i mu się podobało, a to inny opowiada, co widział, jeszcze inny wykłada filozofię życiową Włochów albo tłumaczy ich obyczaje i kulturowość (pamiętam książkę Anglika, chyba prominentny dziennikarz to był/jest?, który wychwalając kuchnię włoska, autorytatywnie stwierdza, że serów niestety Włosi nie umieją dobrych robić…; w przeciwieństwie do Anglików, rzecz jasna; zdaje się, że w Pols