Spacer leśny

 z B. Było cudownie, magicznie, biało, pusto, zachwycająco. Brnęłyśmy miejscami przez wysoki, kopny śnieg, zapadałyśmy się w zaspach. Kupa śmiechu w śniegu, ale i bardzo, ale to bardzo poważna rozmowa. Z B. jest tak, że jak ona zaczyna, to ja od razu wiem, co ja na to, i musze się pilnować, żeby - po pierwsze - poczekać, aż ona skończy, po drugie - swoją opinię ubrać w łagodne szatki, żeby nie pojechać za ostro. Ale w trakcie rozmowy, pytania, zastanawiania się, zmieniam zdanie - a może to ona ma rację? Nie, racja to złe słowo - może to jej punkt widzenia jest właściwszy niż mój? 





Popołudniu zadzwonił mój zaprzyjaźniony artysta, JM. W maju będzie miał wystawę, prosił o tekst do "książki" (zauważyłam, że teraz cool jest mówić "książka" zamiast "katalog wystawy", może i słusznie, bo w przypadku takich wystaw nie są to katalogi we właściwym tego słowa znaczeniu). Nie zgodziłam się, bo już nie piszę, zostawiłam sobiee redakcje, korekty, sczytywanie, ale pisać już mi się po prostu i zwyczajnie nie chce. Zaproponowałam M, co JM przyjął bardzo entuzjastycznie, taż M zadzwoniła wieczorem, uradowana z propozycji, i żeby mi bardzo podziękować. Fajnie, że oboje zadowoleni, a ja przy tym wyszłam też nieźle, bo udało mi się gładko wyłgać, a jeszcze oboje mi są wdzięczni!!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wakacje

Podwójne 500

Cortona