w toku. Przyjechaliśmy w sobotę, jak zwykle tam gdzie zawsze. Trafiliśmy jak śliwka w gorący kompot, potem przeżyliśmy dwa dni burzowo-ulewne, raz zmoczyło nas to tzw. suchej nitki. Teraz ma być znowu ciepło, może nawet bardzo, ale poranek jest rześki, nie narzekam. Niczego specjalnego jeszcze nie doświadczyliśmy, bo na początek rzuciliśmy się na poszukiwanie sklepów z wyposażeniem wnętrz - lampy, firany, lustra... Nawet odwiedziliśmy Outlet Village, gdzie zakupiłam firankę, znaczy – zapłaciłam, do odebrania w środę. Nie wiem, czy dobrze zrobiłam – 125 €, jest ładna, ale czy będzie dobrze wyglądała? czy nie jest za gęsta? Poza tym n ic, naprawdę, nie ma na czy oka zawiesić, nie wiem, może n ie umiemy znaleźć właściwych sklepów. Wczoraj cały dzień pod Perugią, mieliśmy w palnie jeszcze jedno miejsce, ale M powiedział, że nie, że dość, może trzeba przestać szukać, to coś fajnego samo się znajdzie. Za to pchli targ w tym roku udany – kupiłam dzbanek, torbę, stojak na parasole ...
Cortona celebruje Signorelli 500, a Citta della Pieve Perugino 500 – obaj panowie ok. 1450–1523. W Citta bardzo ciekawa wystawa. Kuratorom udało się poprzez niewielki wybór dzieł zarysować obraz twórczości Perugina syntetyczny i możliwie pełny – tego brakowało mi w Cortonie. Przy tej okazji udostępniono to, co pozostało z fresków w Santa Maria dei Servi. Na zniszczony fresk Zdjęcie z krzyża nakładana jest wizualizacja rekonstrukcji. Zajrzeliśmy tez do Oratorio Santa Maria dei Bianchi, siedziby konfraterni Disciplinati Bianchi – uroczy Pokłon Trzech Króli, i intersujący ikonograficznie, bo widać i Króli (Magów), na pierwszym planie, i pasterzy, w głębi, w partii środka. Osobiści widzę tylko dwóch króli, no chyba że trzeci gdzieś bez korony. Zagadka – gdzie w Citta delle Pieve trzymają piłki? J
Jest jak jest, czyli upał, słońce, sucho – klimat mamy taki, jak widać. Na szczęście dom jest z kamienia, okna zaopatrzone w okiennice (już dawno przestałam się dziwić, że Włosi zamykają okiennice nie w nocy, w obawie przed, powiedzmy włamaniem, a w dzień, przed słońcem), na zewnątrz trochę cienia zawsze się znajdzie, jak nie w tym kącie to w innym, da się żyć. I można czytać. Ponieważ jeżdżę do Włoch od wielu lat, czuję się tu jak w domu i ten kraj mnie zwyczajnie kręci, to jestem wdzięcznym obiektem do prezentowania mu licznych na rynku w Polsce książek o tematyce włoskiej. A to że ktoś pojechał i mu się podobało, a to inny opowiada, co widział, jeszcze inny wykłada filozofię życiową Włochów albo tłumaczy ich obyczaje i kulturowość (pamiętam książkę Anglika, chyba prominentny dziennikarz to był/jest?, który wychwalając kuchnię włoska, autorytatywnie stwierdza, że serów niestety Włosi nie umieją dobrych robić…; w przeciwieństwie do Anglików, rzecz jasna; zdaje się, ...
Ale cudnie... Morze zimą. Już nie pamiętam jak wygląda.
OdpowiedzUsuń