Spacerowo (w kontekście dystansu)

Lubię chodzić. To jedna z dwóch – obok pływania – aktywności fizycznych, jakie mi odpowiadają (mogłyby by jeszcze narty biegówki, ale przy zanikających zimach nie ma sensu trzymanie dużego sprzętu jak narty po to, żeby przypiąć je może dwa, trzy razy w roku). Nie biegam, nie roweruję, nie rolkuję, kocham chodzenie, spacer, włóczenie się.

Autorka bloga, na który zaglądam, a która dużo chodzi, zamieściła liczbę kilometrów pokonanych w marcu, zmierzoną za pomocą jakiejś aplikacji. To mnie natchnęło do zrobienia analogicznego zestawienia. Nie mam żadnej specjalnej aplikacji, tylko zwykły licznik iPhonowy, pewnie nie jest nadzwyczaj dokładny, ale pojęcie o wyobrażeniu przecież daje 😊 I tak: w styczniu wydreptałam 301 km, w lutym – 195 km, w marcu – 212 km. Szczerze mówiąc, zdziwiłam się, że aż tyle (od początku roku 718!), bo, nawet jeśli nie są to olimpijskie osiągi, to uważam, że jak na panią 60+ to całkiem nieźle! Zliczanie dystansu jest bardzo motywacyjne, dziś też ruszam, może nawet zajdę dalej niż ostatnio.

Komentarze

  1. Tak, to prawda, zliczanie dystansu motywuje. Lubię po treningu, wycieczce rowerowej pooglądać swoje mapki i dystanse. To taki pozytywny rodzaj zboczenia 😁

    OdpowiedzUsuń
  2. Racja, też uważam, że by mnie zmotywował taki licznik, szkoda, że nie mam. A w ogóle to podziwiam za tę ilość kilometrów - i to jeszcze w zimie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama się zdziwiłam, że tyle się nazbierało, zwłaszcza w styczniu, bo to daje ok. 10 km dziennie, ale liczyłam dwa razy 😉

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wakacje

Podwójne 500

Cortona