Świątecznie

Święta dzieciństwa nie są moim najlepszym wspomnieniem - pamiętam przede wszystkim zabieganie mamy, która niczego nie ogarniała, jej nerwy, które udzielały się ojcu, stan domowy jak stan wojenny. Mój brat ma inne wspomnienia - mówi o "zajączkach", pisankach, wspomina smaki, ja nie, trudno. Czasem jest mi przykro, bo wiem, jak bardzo się rodzice starali, jak bardzo nas kochali, jak chcieli najlepiej - ale nic na to nie poradzę, że moja pamięć tak to zapisała. Dobrze wspominam te święta, które spędzaliśmy wyjazdowo u dziadków, bo babcia, w przeciwieństwie do swojej córki (która - żeby było jasne - była cudowną, kochaną mamą, jak chyba wszystkie mamy), ogarniała wszystko idealnie i koncertowo; to jednak szybko się urwało z przyczyn naturalnych. Kiedy byłam starsza nabierałam niejako przekonania, że moja kochana mama nie uważałaby świąt za ważne, gdyby przedtem nie zaharowała się do niemożliwości, i marzyłam o świętach we własnym domu, że będzie ładnie, spokojnie, z uśmiechem i przede wszystkim spoko. Wyszłam za mąż, miałam własny kąt, ale święta spędzaliśmy u rodziców jednych lub drugich. Ten okres wspominam najgorzej, wędrowanie od jednego stołu do drugiego, i często jakieś kwasy w charakterze wartości dodanej. Wyjechaliśmy na pięć lat z Polski - i dopiero tam mogłam zrobić święta po swojemu. Tylko, że to nie to samo, co święta w Polsce, jednak. Nie to, że gorzej, ale inaczej – święta to była przede wszystkim okoliczność towarzyska.

Życie tak się ułożyło, że od wielu już lat organizuję wszystkie święta u siebie, czyli, można powiedzieć, spełniły się moje marzenia z młodości. Wiem, że teraz tak powinno być, że to jest ważne nie tylko dla mnie, ale... marzę, żeby gdzieś kiedyś do kogoś na święta pojechać albo chociaż pójść! Wkładam w przygotowania wiele wysiłku, bo lubię, żeby wszystko było tak jak lubię, padam więc na ogół na nos. Zastanawiam się czasem, czy jestem moją babcią (tą, co ogarnia z uśmiechem), czy moją mamą (której zawsze brakowało czasu)? Pewnie pół na pół

Wesołych Świąt!




Komentarze

  1. Mam podobne wspomnienia: mama co prawda ogarniała jako perfekcyjna pani domu na trzech etatach, ale nerwówka i tak była. A potem właśnie te jazdy i nigdy u siebie, nigdy świąt takich jakie bym chciała.
    A jakie bym chciała? Żadne :)
    Gdy zabrakło mamy, prawie by już tak było - ale nagle brat okazał się wielkim tradycjonalistą i pilnuje. Przed świętami chyba nie sposób uciec.

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja Matencja to tak jak Twoja Mama. Będzie padać na nos, ale zrobione musi być, tu i teraz. Ja mam podobnie, niestety jestem chyba tym jabłkiem co to blisko spadło...

    OdpowiedzUsuń
  3. Spokojnego świętowania 😁

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wakacje

Podwójne 500

Cortona