Spacery alternatywne

 

Lubię – jak chyba prawie każdy – spacery nad morzem, w górach, parkach, lasach, po łąkach, polach…, itp., ale lubię też chodzić po moim mieście, po terenach, których nie znam, o których mam ledwie pojęcie, że istnieją, często zapyziałych, zaniedbanych, z widocznymi śladami przeszłości, nie niekoniecznie malowniczymi, choć zdarza się, że bardzo urokliwymi. 

Takie miejsce eksplorowałam wczoraj – Przeróbka. Rozciąga się na prawym brzegu Martwej Wisły, administracyjnie obejmuje aż Twierdzę Wisłoujście i Westerplatte. Na dwie części przecina ją ulica Siennicka, będąca przedłużeniem Mostu Siennickiego. Obie części opierają się o Wisłę, ta po prawej (patrząc w stronę morza) jest zdominowana przez budownictwo mieszkaniowe, częściowo przedwojenne, częściowo z lat głównie 60. ubiegłego wieku, a wzdłuż Wisły poprowadzono trakt spacerowy, jakby niezbyt szeroki bulwar. Część po lewej jest zdecydowanie przemysłowa w charakterze, w większej części raczej poprzemysłowa. Znajdują się tam Zakłady Naprawcze Taboru Kolejowego i Miejskiego, ale dziś zajmują one tylko znikomą część wielkiego, naprawdę olbrzymiego kompleksu wybudowanego na początku XX wieku (1910). 

Chcąc sięgnąć wcześniej pamięcią, bynajmniej nie swoją 😊 trzeba przywołać flisaków spławiających z głębi Rzeczpospolitej w dół rzeki głównie zboże. Obozujący nad tym odcinkiem rzeki flisacy stanowili barwny element, żywioł raczej polski w zdominowanym kulturowo przez niemczyznę mieście nad Motławą. Byli wdzięcznym motywem malarskim, choćby w twórczości Wilhelma Augusta Stryowskiego, którego imienia ulica (z błędną pisownią: Stryjewskiego) znajduje się na pobliskich Stogach.

Przeróbka, ta poprzemysłowa, od dawna mnie kusiła. Pamiętam, że tam pracował, jako kolejarz, drugi mąż naszej babci, zwany przez nas zresztą dziadkiem, bo takim dla nas był. Odstawał pod wieloma względami od reszty rodziny, był na pewno wśród nas nieco „osobny”. Mam dla niego w pamięci (tym razem swojej 😉) dużo ciepła i serdeczności. Nie wiem dokładnie gdzie pracował (mój brat kiedyś tam z nim był, jako małe dziecko oczywiście, ale może na miejscu by rozpoznał budynek).  Chodziliśmy tam wczoraj bardzo długo, a i tak nie obeszliśmy wszystkiego, warto wracać od czasu do czasu i patrzeć, czy coś się zmienia i jak. Było pusto, tylko grupki dzieciaków bawiły się miedzy budynkami i szopami – wyobrażam sobie, że to miejsce potrafi pobudzić dziecięcą wyobraźnię. Dotarliśmy także do wieży ciśnień (1912), którą wielokrotnie widziałam z różnych punktów, ale nigdy z bliska.   








Komentarze

  1. Wieże ciśnień też mnie pociągają. W moim rodzinnym miasteczku usiłują się jej pozbyć i jeszcze na niej zarobić - czyli sprzedać, ale na razie chyba brak chętnych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta też jest prywatna - obecny właściciel kupił ja "w pakiecie", ale że mu niepotrzebna to wystawił na sprzedaż. Na razie jest w stanie raczej dobrym i jest co prawda w rejestrze WKZ, ale czy coś jeszcze znaczy?

      Usuń
    2. Czyli taki trend... W Pradze widziałam taką wieżę przerobioną na luksusowe mieszkanie - teraz szuka nowego właściciela, ale za tak wielkie pieniądze, że nie może znaleźć. Poza tym, mieszkanie położone na tylu poziomach i bieganie po tylu schodach to tylko dla młodych, a ci zazwyczaj jeszcze nie mają pieniędzy :)

      Usuń
  2. Przy ulicy Siennickiej mieszkała moja przyjaciółka, odwiedzałam ją latem, wakacyjnie, trochę wtedy włóczyłyśmy się po Gdańsku, wspominam to z ogromną przyjemnością. Potem do Gdańska wpadałam, będąc w Chałupach, ale to już inna bajka:)
    Pozdrawiam z Wrocławia:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wakacje

Podwójne 500

Cortona