Balkon
Nie lubię grzebać się w ziemi. Wiem, że dziś słuszne jest lubienie, ale nic na to nie poradzę – wręcz nie cierpię. W moim rodzinnym domu zawsze były działki i działeczki. Najpierw trzeba było pielić, potem zbierać plony (pamiętam ogromne krzaki porzeczek oblepione owocami, kiedy w upale musiałam je zrywać, to wyobrażałam sobie, że jestem czarną niewolnicą i pracuję na plantacji bawełny; to był czas lektury Chaty Wuja Toma), potem obierać i myć (znowu te cholerne porzeczki!) i w końcu zjadać. Jak sałata, to tylko sałata, rzodkiewki, ogórki – bo wysypało i obrodziło, pomidory „dochodziły” na parapetach i szafach (przedtem na parapetach sadzonki tych pomidorów, ale to na szczęście u babci, nie u nas).
Lubię jednak siedzieć latem z książką na balkonie i lubię kwiaty,
więc wsadzam. Zawsze mam dylemat z bratkami. Kocham mieć bratki od wczesnej
wiosny, ale kiedy w maju przechodzi czas na pelargonie (maj), niecierpki, begonie,
to te bratki są jeszcze ładne i żal mi wyrzucać, a później letnich kwiatów do
wsadzenia już nie ma. W tym roku wpadłam na to, żeby te dorodne bratki wsadzić
między pelargonie – z czasem pelargonie się rozrosną, a bratki przekwitną i bez
żalu je usunę. Posiałam też łąki kwietne w donicach – raczej „kwietne” bo na
razie to tylko zieleń, ale i tak cieszy.
I jeszcze jeden kwiatuszek...
Nie ma się co stresować, co jest słuszne, życia szkoda. Moja mama nie cierpi chodzić po lesie, bo tak jej się źle zapisało w pamięci chodzenie na jagody za młodu. Niech każdy ma, co lubi :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJasne - byle bez spinki! Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńDotknęłaś bolesnego punktu - mieszkam na parterze i nie mam balkonu. Akurat w takim pechowym bloku, że inne na parterze mają, a mój nie. Co prawda mówię sobie, że wszystko przede mną, bo w drugiej klatce, gdy chłopak stracił nogi i jeździł na wózku, dorobili mu wyjście i zjazd z dużego pokoju... ale podejrzewam, że to były jakieś fundusze specjalne ze względu na jego niepełnoletniość i gdybym ja, stara baba, znalazła się na wózku, to nikt by mi aż tak na rękę nie poszedł. Choć... Nigdy nie wiadomo 😁
OdpowiedzUsuńAle z drugiej strony nie mając balkonu nie muszę grzebać w ziemi. Też nie przepadam, choć nie mam takich doświadczeń z dzieciństwa, jak Ty. Ja po prostu nie mam zielonego palca. Ale gdy patrzę na Twoje zdjęcia - zazdroszczę!
Nie wiadomo ;-)
UsuńBalkon ok, ale za to mieszkam na trzecim piętrze bez windy - jeszcze to nie jest problem, z naciskiem na „jeszcze”. Dlatego zdecydowałam się na zmianę mieszkania, ze świadomością, ze to obecne jest idealne, poza brakiem tej cholernej windy, i to mnie stresuje.