W drodze cd.

Wejście do pokoju hotelowego we Włoszech nie nastręczało żadnych problemów - full vintage!




W pokoju jest nawet telefon z opcją zamawiania rozmów bezpośrednich przez recepcję!


Po kolacji pierwsza kawa we Włoszech, ech…





Hotel okazał się bardzo miły w swoim staroświeckim charakterze. W restauracji umajonej obficie  sztucznymi, acz wymyślnie udrapowanymi kwiatami dostaliśmy więcej niż przyzwoitą kolację - w karcie nie było nic wege, zaproponowano mi makaron z sosem pomidorowym - w każdej szanującej się włoskiej jadłowydajni zawsze musi być świeży sos pomidorowy. Wzięłam fusilli - szczerze mówiąc, rewelacja, M. wziął jakieś cozze, tez chwalił, plus dodatki (contorni) - bakłażany i szpinak, półlitrowy dzbanek miejscowego wina i na koniec espresso jak pan bóg przykazał - czegóż chcieć więcej? Rano śniadanie również nie dało żadnych powodów do narzekań (już od jakiegoś czasu zauważam, że w takich sytuacjach Włosi coraz częściej sięgają po „słone”, czyli to, co dla nas jest normalnym śniadaniem - pieczywo, jajko, ser, wędlina - a nie po tradycyjne dla nich „słodkie”, jak rogaliki (cornetti) i słodkie bułeczki, lekkie sucharki, dżemy, miody). Jedyna przykra niespodzianka to klimatyzacja - ze jest włączona zorientowałam się jak M., przedtem narzekający na zimno, już spał, nie wiedziałam, jak to wyłączyć, a że nie chciałam go budzić nadmiernym mantykowaniem, to, jako ze spoczywałam tuż obok tego „chłodnika”, całą noc marzłam. 


Teraz jedziemy już do „naszego” domu 😊😊😊 Oczywiście jak zwykle są korki, koło Bolonii zwłaszcza, ale nic to, dojedziemy! 

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wakacje

Podwójne 500

Cortona