WAKACJE
Jadę na wakacje
takie prawdziwe, nie że tu sobie chadzam brzegiem morza,
kąpię się, poleguję na plaży i takie tam zwyczajne rzeczy. Jadę tam, gdzie nie
będzie morza, ale za to będzie prawdopodobnie upalnie. Ciężko znoszę upały, ale
tam na szczęście warunki umożliwiają ochronę przeciwsłoneczną – kamienny dom,
okiennice, markizy...
Jadę w to samo miejsce, w którym spędzam dwa późnoletnie
tygodnie już od wielu lat. Monte San Savino to mała miejscowość w prowincji
Arezzo, a my kwaterujemy nieopodal, w wiejskich okolicznościach przyrody, pomiędzy
zagonami winorośli, słoneczników (mogą być już zebrane) i drzewkami oliwnymi.
Cieszę się, Monte San Savino może też się cieszy, bo jakby na nasz przyjazd
przygotowało atrakcje – już w niedzielę Mercato dei Pulci, czyli pchli targ, i udostępnienie
do zwiedzania XVI- wiecznej podziemnej cisterny (zbiornika na wodę), która
służy mieszkańcom do dziś.
Paszporty covidowe i różne rejestracyjne formalności
załatwione, na wszelki wypadek wydrukowane. Wyjeżdżamy dziś około południa,
dziś trudny dzień – pakowanie, pranie, uładzanie, transport Kot.
Biorę furę książek, głównie ogólnie związanych z
destynacją. Mam nadzieję, że dopadnie mnie praca i że będę miała dość
dyscypliny w sobie, żeby tu coś od czasu do czasu skrobnąć, choć pewnie
pamiętnik z wakacji, jaki sobie zawsze obiecuję, się nie zrealizuje. A może?
Komentarze
Prześlij komentarz