Castiglion Fiorentino / środa
Kiedyś przed (prawie) każdym zabytkiem stała żółta tabliczka, z informacją po włosku i angielsku. Mnóstwo mam tych tablic na zdjęciach, bo już się w notesiku ołóweczkiem nie zapisuje, tylko pstryka zdjęcie. A tu nowość – dostęp do informacji w sieci za pośrednictwem czarno-białych kwadracików.
To ja się
bardzo z państwem przepraszam, ale, po pierwsze, nie każdy dysponuje smartfonem,
po drugie – nawet jeśli dysponuje, to niekoniecznie z mobilnym internetem, po
trzecie – jeśli ma smartfona z internatami, to akurat może nie być zasięgu, a po
czwarte – nawet jeżeli jest smartfon, umiejętności techniczne i czynny
internet, to i tak okazało się, że dupcia bladcia, bo… error page, i tyle! O co
chodzi? M. mówi, i pewnie ma rację, że chodzi o nowoczesność, bo na
nowoczesność, nowe media i strategie cyfrowe dostaje się kasę, a na odnowienie
podniszczonych tablic nikt kasy nie da. Ja bym to nawet mogła zrozumieć, że
chcą nowocześnie, nawet jeśli nie działa, ale przecież mogli te stare zostawić –
komu to przeszkadzało?!
Otwarta była
tylko kolegiata. Jak weszliśmy było zupełnie ciemno, ale po chwili wyszło słońce
i cudnie rozświetliło wnętrze. Nie żeby ono było jakieś szczególne, nie samo
wnętrze, ale na ścianach… Proszę bardzo: Bartolomeo dell Gatta, Madonna ze
świętymi / Pala di San Giuliano, 1486 (podobny jest w San Martino w
Marciano, dawno mnie tam nie było, muszę spróbować, może kościół będzie otwarty),
Lorenzo di Credi, Adoracja Dzieciątka, 1550 i imponująca Maesta Segni di
Bonawentura, ok. 1320.
Ps. Św. Piotr z wrażenia upuścił klucze, a Archanioł
Michał – jakie ma śliczne skarpetki!
Komentarze
Prześlij komentarz