Leonardo daVi
Pojawiła się w mediach informacja, że eksperci ostatecznie zawyrokowali – Salvator Mundi nie jest dziełem wielkiego Leonarda. Meritum nie podejmę, niezbyt mnie też interesuje wybrzmiewająca tu głównie kwota, za jaką obraz kupił jakiś szejk. Inna lampka mi się zapaliła 🙂
Mam z tym obrazem osobiste wspomnienie, pośrednio. W czasie
toskańskich wakacji w 2019 roku jak zwykle poszliśmy na kolację do
Le Bindi, miejsca, gdzie nie ma menu, trzeba się wcześniej zapisać, wszyscy
siedzą przy jednym stole, a raczej przy dwóch jednych stołach, Paolo (gospodarz) wnosi
półmiski, z których się samemu nakłada to, co się chce i ile się chce. Koło nas
siedziały dwie Szwajcarki, matka z córką, z Lugano (rzuciłam oczywiście Marthą
Argerich, a co tam!), po włosku mówiły równie dobrze jak po angielsku. Miały letni dom niedaleko, część pozostałego towarzystwa przy stole to byli ich włoscy sąsiedzi i znajomi. Córka była
studentką, studiowała coś związanego z filmem. Jak powiedzieliśmy, że my
Polaki, to bardzo się rozemocjonowała. Tu muszę się pochwalić, że ja pierwsza
zrozumiałam, o co jej chodzi – zazwyczaj to M. łapie, bo on ma niesamowite ucho
do języków i różnych oboczności językowych. Chodziło jej o Pawlikowskiego, i
się zaczęło – Ida, Zimna wojna, dziewczyna była absolutnie zachwycona, mówiła,
że zna każdą scenę na pamięć, że to najlepszy film, jaki w życiu widziała i
nawet poprosiła nas, żeby ją nauczyć fonetycznie tekstu Dwa serduszka, do czego
się dziarsko zabraliśmy... Było miło, wesoło, śmialiśmy się śpiewając Dwa
serduszka w środku małego toskańskiego miasteczka z dwiema Włoszkami ze
Szwajcarii, takie klimaty. Jak już się żegnaliśmy to młoda powiedziała, że
jutro jadą do Florencji, mają zaproszenie do Uffizzi, gdzie odbędzie się zamknięty pokaz obrazu
Leonarda, tego „nowego”; wcześniej był prezentowany w Tokio i jeszcze gdzieś, i że one kogoś w Uffizzi znają i możemy z nimi jechać. To był czwartek przed
wyjazdem, został nam piątek na zakupy, ogarnianie, pakowanie, nie mogliśmy
sobie pozwolić na dzień we Florencji. Żałuję bardzo, nie ze względu na obraz,
który wydaje mi się obleśnie androginiczny (co bynajmniej nie stoi w sprzeczności
z Leonardem), ale na sam pokaz.
Komentarze
Prześlij komentarz