W poszukiwaniu okruchów dobrych wiadomości
Myślę, że 24 lutego 2022 przejdzie do historii. Ja cały czas nie mogę uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Mój umysł próbuję to wypierać. Nie pozwalam. Najgorsze są poranki, kiedy ze ściśniętym gardłem sięgam po tablet, żeby sprawdzić wiadomości. I potem kilka razy w ciągu dnia. Czy się boję? w sensie – o siebie, że wojna się rozleje, że zapuka i do moich drzwi? Tak bardzo żal mi Ukrainy, że nie mam już emocjonalnej przestrzeni nawet na strach.
Z jednej strony cieszę się, że się nie poddają, że walczą, że są dzielni, zdeterminowani,
z drugiej zdaję sobie sprawę, jakim to się dzieje kosztem, i że tak naprawdę
nie mają szans – przecież Putin się nie cofnie, bo niby jak? Powie –
przepraszam was, kochana Ukraino, nie myślałem, ze aż tak wam zależy na
niepodległości, na otarcie łez oddam wam Krym? Jest tym bardziej rozwścieczony
oporem, którego się chyba w takim natężeniu nie spodziewał. Pocieszające są
protesty w Rosji, acz nikłe, ale są, co przy takim zamordyzmie jest godne
podziwu. I podobno incydentalnie można zaobserwować brak entuzjazmu do wojaczki
wśród rosyjskich żołnierzy, ale nie wiem, czy można w to wierzyć. Pocieszające
jest też, że różne kraje przekazują Ukrainie broń, Stany, nawet Niemcy (o!!!!!
a co z Nord Stream?), a Szwedzi jakieś cuda techniczne, półroboty czy coś w tym
rodzaju. Oczywiście to nie pokona Rosji, ale może ją choć draśnie i jest na
pewno również psychicznym wsparciem dla Ukrainy.
Mam okropne sny – że gdzieś wyjeżdżam, spieszę się, jestem w jakimś
domu/mieszkaniu, są tam ludzie, których znam, proszę o pomoc, o poszukanie
walizki, o telefon po taksówkę, coś mi odpowiadają, niby tak, ale praktycznie
nikt nie pomaga, nie ze złej woli, tylko wszystko się rozmywa, ja się
denerwuje, nie rozumiem tego; albo widzę bawiące się dzieci i wiem, że one nie
powinny tam być, chcę kogoś zawiadomić, nie wiem co robić; albo widzę kogoś z
daleka, wiem, że go/ją znam i on/ona? też mnie zna, ale nie widzi, byłoby
proste, gdybyśmy teraz poszli gdzieś razem, wsparli się wzajemnie, przynajmniej
ja potrzebuję wsparcia, ale nie możemy się zobaczyć, rozpoznać? To nie są
konkretne sny, coś się dzieje, ale bardziej chodzi o klimat, atmosferę,
poczucie bezradności i osamotnienia. Budzę się przygnębiona.
Komentarze
Prześlij komentarz