Czytać czy pisać? Lektury roku minionego
Jednym z powodów założenia tego bloga był zamiar sumiennego notowania przeczytanych książek i związanych z tym wrażeń, skojarzeń, refleksji. Tak było, a jest jak jest. Szkoda, może się poprawię, bo naprawdę mi na tym zależy. Czytam bardzo różne rzeczy, zawsze po kilka na raz – bo jedno przy łóżku – przed snem, drugie do porannej kawy, (latem) trzecie na balkonie, czwarte na czytniku/telefonie do czytania poza domem. I zdarza mi się zapomnieć, co właściwie przeczytałam, ale to pół biedy, bo jak biorę do ręki to sobie przypominam. Gorzej, że nie pamiętam własnych myśli, które się przy lekturze roiły – nie to, żeby były nadzwyczaj oryginalne, ale dla mnie ważne, bo one dopełniają mi lekturę. Książka to nie tylko to, co napisane, ale też relacja, jaka się wytwarza w trakcie czytania (chyba o tym pisała Tokarczuk, może w Lalka i perła?). Jednak, kiedy mam usiąść i napisać, to często myślę, że może zamiast pisać warto coś jeszcze przeczytać? Swoiste perpetuum mobile – samonapędzająca się niemożebność.
Z okazji nastania nowego roku postanowiłam zamieścić tu chociaż
listę tego, co przeczytałam w 2021.
1. Leonardo Sciascia, Rada egipska – pierwsza książka
wydawnictwa Próby, następcy nieodżałowanych Zeszytów Literackich; bardzo
smakowite.
2. Józef Hen, Bez strachu. Dziennik współczesny (pisałam tu).
3. Olga Tokarczuk, Czuły narrator (pisałam tu i tu).
4. Robert Byron, Europa w zwierciadle – druga pozycja
Prób, książka niejako założycielska europejskiej literatury podróżniczej;
momentami niezwykle dowcipna.
5. Kazimierz P. Garapich, Dzieci Kazimierza – jeden z moich
ulubionych gatunków, czyli literatura „antydworkowa”.
6. Piotr Szarota, Paryż 1938 – są epizody ciekawsze i
mniej ciekawe dla mnie osobiście, ale całość super.
7. Adam Szczuciński, Paradiso – Wenecja filtrowana przez
Brodskiego, cymelium.
8. Maria Lewińska, Od ławeczki do ławeczki. Lektura obowiązkowa
dla starszych pań – miła lektura, ale nieobowiązkowa (pisałam tu).
9. Bernd Heinrich, Umysł kruka – tzw. nature writing; autor
jest naukowcem, także w literaturze popularnonaukowej niekiedy szczegółowo
opisuje metody badawcze i zamieszcza zestawienia wyników, co może być nużące,
ale postawa i charakter naukowca sprawia, że jego książki są wolne od częstego
grzechu w tego rodzaju literaturze – infantylizmu, czułostkowości czy antropomorfizowania.
10. Lechosław Herz, Świsty i pomruki – z zakopiańskiej serii
Czarnego, której pozycje regularnie kupuję bratu z różnych okazji; bardzo
ciepła książka, troszkę staromodnym językiem napisana, co jest dodatkowym
atutem (pisałam tu).
11. Piotr Mazik, Kuba
Szpilka, Krupówki – seria jw. (pisałam tu).
12. Danuta Tymowska, Jane
Goodall, Pani od szympansów – tę książkę
dostałam wraz z prenumeratą miesięcznika „Dzikie Życie”, ciekawe życie „pani od
szympansów”, ale w domowej bibliotece się raczej nie utrzyma.
13. Olga Tokarczuk, Lalka i perła – o Lalce Prusa; lektura
przypomniała mi pewien wieczór w Sztokholmie – w pewnym mieszkaniu siedziało kilka
osób, wśród nich Wisława Szymborska, jeszcze nie noblistka, ale już blisko
(bodaj rok przed), i toczyła się zażarta dyskusja właśnie o Lalce Prusa.
14. Alfred Hayes, Zakochany – kolejna pozycja Prób, beletrystyka, świetna książka, pierwsze skojarzenie to Śniadanie u Tiffany’ego, uwielbiam takie klimaty.
15. Martin Pollack, Kobieta bez grobu. Historia mojej ciotki; w klimacie innych książek autora, świetnie napisane. Pewnych narodowościowo-geograficznych zawiłości nigdy chyba nie zrozumiem…
16. Monika
Libicka, Gela. Skarb z Archiwum
Ringelbluma; biografia utkana z okruchów, niedopowiedzeń, szczątków, śladów
niemal zatartych – jak ta Ginczanki. Książka i piękna, i smutna.
17. Małgorzata
Abramowicz, Jurata. Kurort z niczego;
kupiłam w Helu, w odruchu poczucia lokalności, można przeczytać, ale nie
trzeba; głównie cytaty – z prasy i różnych publikacji wspomnieniowych
18. Natasza
Goerke, Tam; książka o Nepalu, a
głównie o koszmarnym trzęsieniu ziemi; miejscami wstrząsająca – np. jak autorka
opisuje proceder hinduskich domów publicznych, których wysłannicy zaraz po
tragedii łowili małe nepalskie dzieci, zagubione, bądź tylko rozdzielone z rodziną,
i wywoziły je…
19. Maciej Hen, Solfatara – po raz drugi, pierwszy raz
czytana na czytniku, zachłannie, później kupiłam papier, ponowna lektura już
uważna, ze sprawdzaniem, zaglądaniem, szukaniem miejsc, ludzi, obrazów, architektury…
20. Henry James, Godziny włoskie – kolejna książka Prób,
bardzo przeze mnie wyczekiwana. Wspaniała lektura, zrobiłam mnóstwo zakładek –
żeby coś z tych zakładek wynikło może napiszę później coś więcej.
21. Louise Gluck, Ararat – genialne; wiersze ułożone są tak,
że wyłania się z nich narracja, wielka, niepokojąca poezja.
22. Adam Wodnicki, Fotograf – autora nie znałam,
zmarł w czerwcu 2021 roku i z tej okazji ukazały się wspomnienia – Jan Maria
Kłoczowski, Zapiski z milczenia, w
Księdze Przyjaciół wydawnictwa Próby [https://wydawnictwoproby.pl/arles-zapiski-z-milczenia/]
i pióra Mariusza Wilka W Nowym Napisie [https://nowynapis.eu/tygodnik/nr-55/artykul/listy-z-procidy-1-zegnaj-adamie];
oba teksty kreśliły Wodnickiego jako człowieka bardzo głęboko zanurzonego w
kulturze śródziemnomorza, frankofila – szczególnie zakochany był w Arles,
tłumacza. To moje klimaty, więc jak zobaczyłam w księgarni to kupiłam (seria „Z
rękopisów” Austerii, bardzo ciekawa seria). To króciutkie opowiadanie, klimatyczne.
23. Konstandinos Kawafis, Jeżeli do Itaki wybierasz się w podróż…,
klasyk nad klasykami w nowym tłumaczeniu [Antoni Libera]; głośno było o tym
przekładzie, bo przez dekady Kawafis dostępny był przede wszystkim w tłumaczeniu
Zygmunta Kubiaka (jest jeszcze jeden nowy przekład, Ireneusza Kani, wszystko –
Libera to wybór – chyba nawet wydanie dwujęzyczne, ale cóż, greki już nie
opanuję, a przez to jest to wielka cegła, miałam nawet w ręku, ale się nie
zdecydowałam). Cóż, czytałam równolegle – Liberę, a potem ten sam wiersz w
przekładzie Kubiaka, i powiem tak: język Kubiaka jest czasami anachroniczny,
fakt, ale mi to nie przeszkadza, a może nawet jest walorem, Libera jest bardzo
herbertowski (sam przywołuje Herberta), tak to lekko płynie na intelektualnej
fali, fraza za frazą. Jest pięknie, ale wolę kanoniczny przekład Kubiaka, może
za tę chropawość, której u Libery ni hu hu. Fakt, Kawafis był też, cóż, można
powiedzieć, że herbertowski (z zastrzeżeniem odwróconego porównania), więc może
jednak Libera jest lepszy?
24. Ryszard Kapuściński, Jeszcze jeden dzień życia – przyniósł mi do przeczytania
brat. Reportaż z rewolucyjnej Angoli, czyta się jak rasowy kryminał, trudno się
oderwać. Ostatnio głośno o tej wczesnej książce Kapuścińskiego, bo powstał na
jej podstawie film animowany, dość chyba dobrze przyjęty w świecie. Książka
jest zresztą ilustrowana właśnie kadrami z filmu. Jedyne dwa zdjęcia znajdują
się na wyklejkach. Wydawca tych zdjęć nie opisuje, tylne jest oczywiste, to
Carlotta, jedna z bohaterek reportażu, która ginie, piękna młoda dziewczyna. To
na pierwszej wyklejce przedstawia Kapuścińskiego w towarzystwie kilku
uzbrojonych mężczyzn. Zapytałam wujka googla i owszem, pokazał mi to zdjęcie,
ale w innym ujęciu, zrobione chwilę wcześniej lub chwilę później, a dokładnie
tergo nie ma…, ciekawe.
25. Geert Mak, Śladami Steinbecka. W poszukiwaniu Ameryki
– z gatunku książki drogi.
26. Magdalen Nabb, Śmierć Anglika – znowu Próby, tym razem
kryminał. Magdalen Nabb, Angielka, mieszkała we Florencji i pisała kryminały,
których bohaterem w tle jest właśnie Florencja, coś jak Donna Leon i Wenecja.
Książkę tłumaczyła Dorota Kozińska i bardzo się nią zachwycała, dla mnie,
miłośniczki Flo, lektura obowiązkowa. Nie zachwyciła mnie, choć, jeśli
wydawnictwo będzie kontynuowało wydawanie kolejnych pozycji autorki, będę pewnie
czytała, może z czasem, kiedy bohaterowie się osadzą i wykrystalizują, do
mnie przemówi. Zabrałam na wakacje sądząc, że w klimacie toskańskim będzie się dobrze
czytała.
27. Elena Kostiukovich, Sekrety włoskiej kuchni – przez lata dostawałam z różnych okazji od
znajomych książki o Włoszech, Toskanii, Florencji…, w tym roku postanowiłam
kilka zabrać na wakacje i tam przeczytać, obiecując sobie wiele przyjemności i …
srodze się zawiodłam. Autorka opisuje poszczególne regiony „idąc” od góry –
najpierw charakterystyka ogólno-historyczno-kulturowa, potem wymienia lokalne
potrawy, produkty i napoje. Po kilku pierwszych zrezygnowałam z potraw i produktów
i pozostając przy szkicach dobrnęłam (z trudem) do końca.
28. Aleksandra Seghi, Słodkie pieczone kasztany – z gatunku
jak wyżej, tym razem nie dobrnęłam do końca uznając, że naprawdę nie ma
powodu, żeby się katować. Never ever – po przyjeździe zebrałam wszystkie tego
rodzaju książki i włożyłam je do skrzynki z przeznaczeniem do anihilacji. I
pomyśleć, że tyle lat kurzyły się na półkach!
Na razie tyle – to około połowa roku, ciąg dalszy nastąpi (głęboko w to
wierzę).
Komentarze
Prześlij komentarz